Kotarbiński is blogging :)

Ni smieszno, ni straszno czyli ze sztambucha marketera

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Gdynia, Poland

wtorek, czerwca 12, 2007

Jestem wredny ....

Wiem, że jestem wredny :) ZAWSZE jestem wredny, kiedy mam do czynienia z markietankami. Najgorzej z branży marketing services, które znajomość podstawowych standardów powinny mieć opanowane.
Nowa, świeża agencja reklamowa - przesyła mi ni stąd ni zowąd prezentacje na skrzynkę. Waga ? 14,5 Mb ! Dlaczego nie 50 Mb ? Albo 150 Mb ? Nakręćmy film i wysyłajmy pocztą 700Mb dzieła. A czemuż nie ? Skoro MY mamy dobrą przepustowość łączy - to inni też ją mają ...
A u mnie jest BARDZO dobra przepustowość łączy. Tylko co ma powiedzieć żuczek ściągający tę prezentację przez komórkę ? Tylko, że to nie jest najważniejsze.
Najważniejsze jest to, że agencja nie potrafi ( nie chce ? ) przygotować prezentacji w *.pdf i zoptymalizować ją na 1,5 - 2 Mb. Nie da się ? Da się - trzeba tylko odrobinę wyobraźni.

Mój wredny e-mail brzmi tak :

" Witam Pania
Pani prezentacja ma 14,5 Mb pamieci ....
Wybaczy Pani - ale bez wzgledu na to jak BARDZO jest ona piekna - nie jestesmy zainteresowani wspolpraca.
Powod ? Nie przestrzega Pani podstawowych standardow w zakresie przesylania poczta elektroniczna materialow reklamowych. Jesli dzis Pani agencja nie potrafi wygenerowac zoptymalizowanego pliku *.pdf o wielkosci nie przekraczajacej 1,5 - 2 Mb - to nie wierze w Panstwa szczegolne kompetencje reklamowe.
NIE ZYCZE Pani, aby ktos odbieral poczte przy pomocy telefonu komorkowego ..."

PS. 15:20. Właśnie dosłano mi załącznik 4.05 Mb ... no comments ...

PS2. 15:35. Właśnie zadzwoniła Właścicielka Agencji. Z pretensjami ... Indolencja ludzka nie zna granic ...