Kotarbiński is blogging :)

Ni smieszno, ni straszno czyli ze sztambucha marketera

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Gdynia, Poland

wtorek, marca 11, 2008

Ten straszny NetArt

Dawno.. dawno temu, za gorami za lasami - pracowalem dobre 2 tygodnie nad serwisem www. Korzystalem z serwerow NetArtu, w ramach wersji demo. Kiedy minal dwutygodniowy okres probny - dokonalem niezbednej platnosci. Ale niestety ... doszla ona do firmy juz po terminie. 

Kiedy probowalem ostatkiem dobrej woli - rozmawiac z konsultantami tej firmy, spotkalem sie ze zjawiskiem klasycznego "tumiwisizmu pospolitego". Uzyskalem odpowiedz, ze dane sa z serwerow kasowane na amen i koniec kropka - "Roma locuta - causa finita ...." 

Moja dwutygodniowa prace trafilo to co zawsze trafia w takich sytuacjach. Coz, musialem wykonac ja ponownie. Jednak duch tumiwisizmu nadal wisial nad moimi relacjami z NetArt. Dal znac o sobie po raz kolejny, gdy rejestrowalem domene www.blueoceanstrategy.pl. Popelnilem literowke - zamiast "blueocean" napisalem "bluocean". Zaplacilem karta kredytowa - traksakcja weszla, przyszlo potwierdzenie. Zgodnie z Prawami Murphego - najczesciej wtedy widac popelnione bledy ... Ponownie NetArt odpowiedzial mi, ze "nic nie mozna zrobic". Gdybym NIE PLACIL karta kredytowa, moglbym naprawic ten blad, a tak ... zaplacilem za nadgorliwosc. Nie moglem oprzeć się wrażeniu, że również tutaj funkcjonuje zasada "Mamy Cię!" ("mamy Twoją kase - Kliencie i Twoje problemy nas już nie interesują ...). 

Od tej pory swiadomie i z premedytacja lekceważę konsultantów o oferty firmy NetArt. Z racji mojej aktywnosci, próbują mnie adorować dość często. Zmakdonaldyzowana machina sprzedaży firmy, automatyzuje oferty, a ja czekam - kiedy KTOKOLWIEK zaproponuje niezadowolonemu klientowi COKOLWIEK czytaj ... czy ktoś ZAWALCZY o moje pieniądze. Ostatecznie ... mam u nich zaparkowanych 12 domen ...