Kotarbiński is blogging :)

Ni smieszno, ni straszno czyli ze sztambucha marketera

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Gdynia, Poland

czwartek, czerwca 21, 2007

Ten diabelski "marketingowiec"

Słówko "marketingowiec" zawitało niestety do annałów Słownika Języka Polskiego.
Potocznie - "osoba zajmująca się marketingiem". Źródło znajduje się tutaj
Czy mam zapalić żałobną świeczkę ? Pojęcia "marketer" w annałach językowych - jak nie było, tak nie ma. Ile osób ma używać danego słowa, aby zostały uznane jako potoczne ?

piątek, czerwca 15, 2007

Akcja polityczna


Okazuje się, że jest to akcja polityczna. Dziennikarze weryfikują prawdziwość danych zawartych w poselskich oświadczeniach majątkowych. Ech, te medialne prowokacje :) Uwielbiam je :)

Reklamka :)


Po wybraniu telefonu - zgłasza się automatyczna sekretarka. Ale pogratulować autorowi nawiązań, pogratulować :)
I taka właśnie ma być reklama: zaskakująca, prowokująca, prosta, uwarunkowana kulturowo.
Nie znam tylko jej celu :)
Sam smaczek :)

Źródło: "Fakt" 15-06-2007

Wieszanie psów na Kotlerze :)

Czasami spotykam się ze zjawiskiem wieszania psów na biednym profesorze Kotlerze :) A to przecież przemiły, starszy Pan. Nie wdając się w polemikę (długo by pisać) - użyję istotnego argumentu - moim zdaniem. Prof. Philip Kotler jest przede wszystkim autorem PODRĘCZNIKÓW, a nie PORADNIKÓW. Podręczniki z zasady opracowują akademicy, a poradniki - praktycy. Teoretyk buduje model, który sprawdza się (lub nie :) - w praktyce. Pomijam fazę "laboratoryjną". W marketingu - model budowany jest w oparciu o wynik doświadczeń. Podręczniki dostarczają naukowego opisu narzędzi i możliwości ich zastosowania, a poradniki weryfikują to w praktyce. W przeciwieństwie do wielu dziedzin naukowych - wiedza o marketingu ( a tym samym jej podwaliny teoretyczne - biorą się z PRAKTYKI, a nie TEORII). To doświadczenia handlowe naszej cywilizacji, rewolucja przemysłowa XIX/XX wieku, rozwój kolonii, a następnie rozkwit USA i globalizacja gospodarki, wpłynęła na tę dziedzinę. Naukowcy na podstawie obserwacji empirycznych doświadczeń firm, budowali podwaliny teorii marketingu. Najsilniejszym determinantem był i jest - rozwój konkurencyjności przedsiębiorstw. Im konkurencja w danym sektorze silniejsza - tym ważniejsze stają się strategie identyfikujące i zaspokajające potrzeby grupy docelowej. Albo kreacja przestrzeni rynkowej i blue ocean w czystej postaci.
"Odtrąbianie" końca czy początku ery "kotlerowskiego" marketingu przez ludzi po paru kursach i roczną praktyką - wywołuje jedynie wzruszenie ramion lub uśmiech politowania. Oczywiście, a ramach "automarketingu" można probować dokonywać zamachu na światowe autorytety, ale albo trzeba mieć naprawdę RZECZOWE i UZASADNIONE argumenty, albo być również autorytetem, albo ... dać sobie spokój :) Inaczej zamach przypominać będzie "zamachiwanie się kiełbikiem", tak wspaniale przedstawione w "Człowieku z marmuru" :)

wtorek, czerwca 12, 2007

Cytat

I gdzie tu można tworzyć bazę cytatów ? :)

"Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku"
Lao Tsy

Jestem wredny ....

Wiem, że jestem wredny :) ZAWSZE jestem wredny, kiedy mam do czynienia z markietankami. Najgorzej z branży marketing services, które znajomość podstawowych standardów powinny mieć opanowane.
Nowa, świeża agencja reklamowa - przesyła mi ni stąd ni zowąd prezentacje na skrzynkę. Waga ? 14,5 Mb ! Dlaczego nie 50 Mb ? Albo 150 Mb ? Nakręćmy film i wysyłajmy pocztą 700Mb dzieła. A czemuż nie ? Skoro MY mamy dobrą przepustowość łączy - to inni też ją mają ...
A u mnie jest BARDZO dobra przepustowość łączy. Tylko co ma powiedzieć żuczek ściągający tę prezentację przez komórkę ? Tylko, że to nie jest najważniejsze.
Najważniejsze jest to, że agencja nie potrafi ( nie chce ? ) przygotować prezentacji w *.pdf i zoptymalizować ją na 1,5 - 2 Mb. Nie da się ? Da się - trzeba tylko odrobinę wyobraźni.

Mój wredny e-mail brzmi tak :

" Witam Pania
Pani prezentacja ma 14,5 Mb pamieci ....
Wybaczy Pani - ale bez wzgledu na to jak BARDZO jest ona piekna - nie jestesmy zainteresowani wspolpraca.
Powod ? Nie przestrzega Pani podstawowych standardow w zakresie przesylania poczta elektroniczna materialow reklamowych. Jesli dzis Pani agencja nie potrafi wygenerowac zoptymalizowanego pliku *.pdf o wielkosci nie przekraczajacej 1,5 - 2 Mb - to nie wierze w Panstwa szczegolne kompetencje reklamowe.
NIE ZYCZE Pani, aby ktos odbieral poczte przy pomocy telefonu komorkowego ..."

PS. 15:20. Właśnie dosłano mi załącznik 4.05 Mb ... no comments ...

PS2. 15:35. Właśnie zadzwoniła Właścicielka Agencji. Z pretensjami ... Indolencja ludzka nie zna granic ...

Formułki

z odpowiedzi dla Laika:

"Tak naprawde, chodzi o WSPÓLNY język marketingowy jakim sie posługujemy. I między innymi po to są te przeklęte formułki. Zatrudnisz księgowego, który nie odróżnia aktywów od pasywów ? A może informatyka, dla którego bity i bajty to to samo ? KAŻDA dziedzina - nawet wróżbiarstwo
:) )) z fusów :) )) - wymaga od “uprawiających” ją osób - porządnego przygotowania merytorycznego. Możesz korzystać z usług wykwalifikowanych chirurgów z długoletnią praktyką. Jak też skorzystać z usług znachorów - niewątpliwie, statystycznie rzecz biorąc, jeden z wielu , zdarzy się niczym bohater powieści Dołęgi-Mostowicza :)"

Zerojedynkowo Marketer

Marketer bywa postrzegany zerojedynkowo :) Albo jest coś dobrze - albo do d...y. Ponieważ w wielu firmach absolutnie WSZYSCY wyrażają biegłość w dziedzinie marketingu - stąd każdy chce wyrazić na ten temat własną opinię. Często efektem jest sytuacja, w której 1/3 twierdzi, że jest OK, 1/3 - że jest do d... i 1/3 nie ma zdania. Łączna opinia szefa, zależy od tego, która z tych grup ma na niego najsilniejsze przełożenie :)))

PS. [16:22] Własnie Joa uswiadomila mi, ze powyzsze dotyczy rowniez HRM :)

Marketer w okowach

Ciekawa opinia Jacka P. z blogu "Briefu". Cytuje najciekawsze fragmenty.

(...) Przestałem reagować na facetów, którzy przed moją wizytą w agencji psikają w powietrzu pomarańczowy aerozol i zatrudniają skrzypaczkę dla poprawienia nastroju (znając moją miłość do muzyki, wcześniej ogłaszaną, ale na Boga - nie do samych skrzypiec! ;-) ), po czym uruchamiają prezentację, w której skrzy się od wag, macierzy i stu fachowych skrótów - i ja je nawet rozumiem i znam - ale potem, kiedy wyciskam to wszystko we własnej głowie, widzę i czuję: oni jadą schematem. Utartym szlakiem, który realizowali gdzieś w Papui Nowej Gwinei, albo który mają z książek, albo który mają z gazet, z Brifem (...), a nie z głowy.

Dla nich - ambient jest panemkanapką, albo paniązającem, którzy chodzą po galerii za moje pieniądze i rozdają ulotki. Dla nich mój brand jest wypranym z wszelkiej wenętrznej inteligencji i czucia budżetem reklamowym, w którym proporcjonalnie trzeba rozdzielić kwoty na atl, na btl, na ctl i dtl. I już będzie dobrze.

Dla mnie to ciekawy obraz postrzegania marketingu przez zarządzających. Obraz delikatnie rzecz biorąc - niepokojący :)

piątek, czerwca 08, 2007

Markietanka


"Markietanka" to zapożyczone słowo, oznaczające piękną, długonogą blondynkę, zatrudnioną do marketingu ... w charakterze ozdobnym, której głównym zadaniem jest ... wywieranie wrażenia:) - pojęcie narodziło się na jednej z list dyskusyjnych i jest przeciwieństwem określenia "marketer".

Wyjaśnienie. Doskonale znam słownikowe znaczenie słowa "markietanka" . Andrzej Ludwik Włoszczyński na Goldenline opisał to tak : "to żadna odwrotność, ino mościapanie jejmość za wojskiem ciągnąca z taborami, gwoli pomocy wszelakiej wojakom, a na wprzódki uciech im dostarczająca :)".

W związku z tym predefiniowałem słowo na :

"Ano żeś drugi Andrzeju, co mi za tę markietankę głowe myje :) A nuże parafrazyja tegowoż jest taka, co jejmość za zarządem ciągnie taborami, nie uroniwszy wżdy dyrekcyji wyższej, gwoli pomocy wszelakiej przy papierkach udzielająca, a wprzódki uciechom nie odmawiająca :)"

"Markietanctwo" jest synonimem niewiedzy i głupoty w komórkach marketingu. Przyczyn jest wiele: niewiedza merytoryczna, całkowity brak empatii, gigantomania, wysoki poziom arogancji - szczególnie korporacyjnej, zadufanie ect. "Markietanka" w pojęciu zarówno żeńskim jak i męskim - to osobnik nie rozumiejący istoty rzeczy w marketingu. Nazywający "marketingiem" rzeczy, mające z nim niewiele wspólnego, a jednocześnie uważający się za "władcę świata" z racji np. zajmowanego stanowiska w firmie. "Markietankami" są również "panienki" zatrudniane do komórek marketingu wyłącznie z powodu ładnego pysia, długich nóżek, pupy tudzież innych części ciała. Pełnią w firmie funkcje ozdobne i reprezentacyjne, a nie merytoryczne.

Jeden z najgorszych typów markietanki to taki, która próbuje łączyć funkcję ozdobne z rolą "władcy świata". Są zmorą profesjonalistów np. z branży marketing services. Ale NAJGORSZYM rodzajem jest ozdobna markietanka typu "władca świata", będąca równocześnie córką/synem właściciela/właścicieli firmy :)

Zielony marketing


Marketing ekologiczny = zielony marketing
Uwzględniane proekologicznych wymagań klientów przy podejmowaniu wszystkich ważniejszych decyzji dotyczących zarówno produktu, ceny, dystrybucji, jak i promocji. Proponuje się by w tym celu wykorzystać, tzw. ekologiczną analizę cyklu życia produktu (Life Cycle Analysis, LCA).

Polega ona na ocenie ekologii produktu dokonanej na podstawie charakterystyki zużycia energii, surowców i materiałów oraz emisji zanieczyszczeń do środowiska we wszystkich fazach jego życia. Dzięki tego typu pomiarom można określić, które z faz cyklu życia danego wyrobu stanowią największe zagrożenie dla środowiska i gdzie należy popracować nad lepszymi rozwiązaniami.

Ze strategicznego punktu widzenia firmy istotnym jest także odpowiedni sposób przekazania konsumentowi informacji o poczynionych w dziedzinie ekologii wysiłkach. W tego typu działaniach należy wykorzystać nie tylko atuty samego produktu, ale i całego procesu jego wytwarzania. Umieszczenie na wyrobie reklamowych haseł ekologicznych typu: „Produkt ulega biodegradacji”, czy „Produkt jest wytwarzany w 40% z surowców wtórnych” pomaga przedsiębiorstwu wykreować image firmy dbającej o ochronę środowiska naturalnego.Może wzmocnić przywiązanie istniejących klientów czy zainteresowanie potencjalnych nabywców. Pod warunkiem ich świadomości ekologicznej i wagi tego elementu dla podejmowanych decyzji zakupowych.

Źródło

Obrazowość marketingu

Większość procesów marketingu wymaga solidnej obrazowości. Łatwiej je sobie wyobrazić. Pomocne bywają analogie wojskowe (Tak, tak ! Poczytajcie prześmiewcy nauki mistrza Druckera o historii zarządzania:)) Idealnie pomocną dziedziną jest również sport. Wyszperałem dziś cytat wkurzonego Leo Beenhakkera.

"Gdy wygrywasz, nie słyszysz tych wszystkich ekspertów, gdy przegrywasz, od razu się pojawiają, by zabłysnąć. Jak się komuś nie podoba moja praca, może sam wziąć i poprowadzić drużynę. A ja mogę spokojnie wrócić do domu" - powiedział Beenhakker tuż przed czwartkowym wyjazdem z Erywania.

http://sport.onet.pl/0,1248713,1549847,wiadomosc.html


Piękne i prawdziwe :)

wtorek, czerwca 05, 2007

Pojęcie: redneck marketing

"Redneck marketing" (rMktg) - marketing "wiejski", "buraczany".

Pojęcie narodziło się 4 kwietnia 2007r. na liście dyskusyjnej Internet PR. Wersję angielską zaproponował Paweł Ostrowski (Magazyn Europa).

Przykładem rMktgu były strony www Play - z pornograficznymi i erotycznymi grami, tapetami do telefonów komórkowych czy tapetami. Jak wieść gminna niesie - strona była "podrobiona" (sic!).

Z blogu "Briefu"

http://www.blog.brief.pl/?p=356
"Uwaga, po Polsce grasują ludzie, którzy mimo wielu lat pracy nawet w wielkich korporacjach lub w mediach branżowych nie mają pojęcia o marketingu. Wtórują im pseudonaukowcy powołujący się na innych pseudonaukowców. Można ich spotkać na bardzo prestiżowych kongresach, zajazdach oraz „poczytać” w prasie branżowej. To oni twierdzą, że Public Relations (najczęściej zresztą mówią „pablik relejszyn”) nie ma już nic wspólnego z marketingiem, a biedny Kotler to przeżytek albo autor zupełnie przereklamowany… To oni coraz uporczywiej dowodzą, że marketing to taki dział w firmie, którego pracownicy mają za zadanie wyłącznie kontaktowanie się z agencja reklamową… To oni w co drugim zdaniu posługują się takimi pojęciami jak agencja full service, czy media ATL i BTL, ale nie znają definicji tych pojęć… To oni pracując na uczelniach albo w wielkich korporacjach nauczyli się „marketingu swojej firmy”, ale nie mają pojęcia czym jest MARKETING!"

Czuje rękę Grzegorza Kiszluka :)
Osobiscie popieram w calej rozciaglosci.
Uzasadnienie:
  • w PL przed 1989 r. kadra akademicka zajmujaca sie marketingiem, liczyla kilkadziesiat dusz. Po 1989r. bardzo wiele osob zaczelo sie zajmowac ta dziedzina wiedzy, jednak niestety ewidentnie widoczny byl brak doswiadczenia. Nowi "mistrzowie" przygotowywali "uczniow" (czytaj: studentow) bez solidnych podwalin
  • Coraz czesciej pojawiaja sie glosy, ze uczelnie klada glownie nacisk na narzedzia marketingu, a nie na ZROZUMIENIE JEGO ISTOTY. Ten aspekt ( ze wzgledu na swoj skomplikowany, interdyscyplinarny charakter - bywa czesto pomijany). Wielu studentow konczycych kierunek "mktgu i czegos" (wszedzie jest "mktg i sprzedaz" - w PL - "mktg & zarzadzanie" = maslo maslane ... ) - nie jest skutecznie przygotowana do projektowania i zarzadzania procesami marketingowymi malych i srednich firm. A tam najczesciej trafiaja. Mowimy o grupie absolwentow ca. 30.000 rocznie .... To nielicha cyfra :)
  • mnostwo literatury mktgowej, wykorzystuje doswiadczenia globalne lub amerykanskie. Korzystajacy z niej czesto zapominaja, ze jednym z kluczy skutecznego marketingu, jest zrozumienie procesow LOKALNEGO rynku (tutaj: polskiego) i dopasowanie do nich metodologii zarzadzania.
  • od 1989 roku w PL nie odbyla sie ZADNA OTWARTA konferencja dot. marketingu, o ktorej mozna byloby powiedziec, ze jest na WYSOKIM merytorycznym poziomie oraz uwzglednia specyfike tej dziedziny wiedzy. Mam nadzieje, ze w koncu uda mi sie takowa kiedys zaaranzowac ....
  • rozumiem emocje Naczelnego Briefu :) Mnie samego szlag trafia kiedy na egzaminie dyplomowym panienka jednym tchem wypowiada to slynne "publik relaszyn", a w swojej pracy dyplomowej podaje rowniez taki tytul ksiazki ...Drobiazg ? Byc moze ... Ciekawe czy jakas "ksiegowa" chcialaby zostac "ksieguwa" ????
Zrobcie doswiadczenie : zapytajcie sie jakiegos uznanego szefa marketingu czy potrafi wymienic 10 nazwisk swiatowych guru marketingu, albo 10 swiatowych uczelni, ktore sa najlepsze na swiecie w tej dziedzinie wiedzy ... Powodzenia ....

Zonetowali mnie !!!!

Przyznaję potrójny kiks Onetowi za "Magdę M" oraz przedsięwzięcie pod nazwą " płać i oglądaj filmy w sieci". Pod naciskiem żeńskiej części rodziny :) wysłałem 5 złociszy w celu obejrzenia ostatniego odcinka wspomnianego filmu dzień wcześniej. I co ? Naturalnie nie obejrzałem ... buforowanie, streamery ... te sprawy. Po burzliwej rozmowie z reklamacjami Onet, dowiedziałem się, że:
- Onet nie przyjmuje w zasadzie żadnych reklamacji - zawsze zrzuci winę na operatora Twojego internetu, Twój komputer, Twoje ustawienia oprogramowania - i Buka sama wie co jeszcze (co pachnie mnóstwem słów technicznych, których nie jesteś w stanie zrozumieć :)
- Onet nie wykazuje postawy empatycznej (pro-klientowskiej) = "jeśli nie jesteś zadowolony - zwrócimy Ci pieniądze". Nie był w stanie zaprojektować i zrealizować procedur reklamacyjnych, z jednej strony satysfakcjonujących klienta, a z drugiej - chroniących spółkę przed nadużyciami nierzetelnych internautów. Powody są jasne - 50% marży z 1 SMSa jest oddawane operatorowi telefonii komórkowej. Uznanie reklamacji tym samym - nie leży w interesie Onet.
- Onet poprzez przysłanie Ci kodu dostępu - umożliwia Ci obejrzenie filmu wyłącznie na jednym komputerze (sic!). W czasie 7 dni. Zapomnij o podróżowaniu lub np. próbie obejrzenia filmu na lepszym sprzęcie (lub lepszym łączu).
Pafarfazując Marcina Dańca .... ziuuuu ... pędź moje 10, 20 ....
5 złotych dałem za bilet ... Zonetowali mnie ???

Chochliki marketerów

Nigdy przyznawanie się do własnych błędów nie jest przyjemne. Niektórzy potrafią zrobić to w sposób wdzięczny i iście "marketingowy". Gratulacje !
---------
Szanowni Państwo,

Złośliwe duchy marketingu postanowiły włączyć się do gry! Nasz serwer, na który przesłaliście zamówienie BEZPŁATNEGO egzemplarza miesięcznika Marketing&more zabrał w niebyt Wasze dane. W efekcie nie możemy przesłać Wam pisma. Serwer ukaraliśmy, a zamawiających prosimy o ponowne wypełnienie formularza na stronie ukrytej pod linkiem:

http://formularz.czasmarketingu.pl

Zespół Marketing&more
-------