Kotarbiński is blogging :)

Ni smieszno, ni straszno czyli ze sztambucha marketera

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Gdynia, Poland

środa, grudnia 19, 2007

Siedemdziesiąt procent zabawek produkowanych na świecie powstaje w prowincji
Guangdong. Niemal wszystkie wytwarzane są na zlecenie innych firm, którym
Chińczycy oferują wyjątkowo korzystne warunki cenowe. Tania produkcja odbywa
się jednak kosztem płac pracowników i warunków pracy. W bloku sypialnym Lee
Der robotnicy mieszkali w czternastoosobowych pokojach, spali na piętrowych
łóżkach. (...)

Rosnący łańcuch wykonawców i podwykonawców uczestniczących w chińskim boomie
gospodarczym niepokoi zachodnich producentów. Pasmo nieszczęść, jakie w tym
roku dotknęły chińskich producentów, zaczęło się od pokarmu dla zwierząt.
Szkodliwa substancja chemiczna będąca składnikiem karmy stała się przyczyną
serii zgonów psów w Stanach Zjednoczonych. Potem przyszła kolej na zabawki.
Z powodu ołowiu znajdującego się w farbie wycofano ze sprzedaży zestawy z
lokomotywą Tomkiem.

Chińskie władze twierdzą, że tamtejsi producenci są oczerniani przez Zachód,
ponieważ Europa i Ameryka nie mogą pogodzić się z deficytem w handlu z ich
krajem. Pomiędzy chińskim rządem a zachodnimi politykami wybuchła wojna na
słowa. Mimo to tutejsi urzędnicy przyznają, że niektórzy inspektorzy nie
potrafią nadążyć za tempem i skalą zmian. Trudno jest im wytłumaczyć, że
zachodnie firmy bardzo poważnie podchodzą do kwestii bezpieczeństwa. O ile
jednak w Europie i Ameryce nie zanotowano przypadków zaburzeń zdrowotnych
będących następstwem kontaktu ze szkodliwymi zabawkami, w Chinach na skutek
zanieczyszczeń i braku czystej wody dzieci przyjmują każdego dnia wysokie
dawki ciężkich metali.

Daily Telegraf
Tanie, ale trujące
16.12.2007 Richard Spencer

piątek, grudnia 14, 2007

Kler PL

www.kler.pl

"Firmę założyłem wiosną 1973 roku. Wówczas pracowały ze mną jeszcze dwie osoby. Mojemu mistrzowi i nauczycielowi - poza fachową wiedzą i doświadczeniem - zawdzięczam zamiłowanie do dbałości o jakość produktu i zadowolenie klienta. Udało się mu wpoić we mnie przekonanie, że nie wolno stać w miejscu. Zawsze należy szukać ciekawych i lepszych rozwiązań. Kiedy rozpoczynałem swoją działalność nawet nie marzyłem o tym, że firma osiągnie taki poziom rozwoju. Teraz wiem, że poważne traktowanie klienta i pracowników, prowadzi nie tylko do zadowolenia wszystkich stron, ale pozwala uzyskać zamierzony efekt i cel. Naszym celem od początku do końca była i jest jakość, funkcjonalność i zadowolenie klienta, który jest dla nas najważniejszy."

Idea

Piotr Kler związany jest z meblarstwem od wczesnej młodości i zawsze
wierzył, że w tej branży najważniejsza jest jakość. Nauczył się tego jeszcze jako adept w zakładzie tapicerskim, gdzie pobierał nauki. Stała troska o jakość oraz zadowolenie Klienta zaowocowały, gdy otworzył własną firmę.

"Firmę założyłem w 1973 roku. Cały mój kapitał składał się z własnych rąk i głowy pełnej pomysłów. To mojemu mistrzowi i nauczycielowi zawdzięczam jednak klucz do sukcesu: zamiłowanie do dbałości o jakość i zadowolenie Klienta".

W salonach Kler Klienci nie wybierają mebli, lecz projektują je specjalnie dla siebie - odpowiednio do indywidualnych potrzeb, upodobań, przyzwyczajeń, gustów, czy też koncepcji aranżacyjnych.

"Każdy mebel podpisuję własnym nazwiskiem. To zobowiązuje. Ale to nie ja jestem jego jedynym autorem. Od lat bowiem mogą Państwo współtworzyć z nami swoje meble, wybierając ich kolor, rodzaj obicia czy kształt, dopasowany do Państwa wnętrza".

W Anglii pachnie "Tuskiem"


Ciekawostki Onet
14-12-2007 tvn24.pl, Pog /10:01
Podobno niesamowity, gustowny, o pięknym zapachu, który ma zwalać z nóg wszystkie kobiety. "Tusk"! Anglicy już niedługo będą szaleć na jego punkcie. Każdy będzie chciał pachnieć jak "Tusk", każdy będzie chciał mieć "Tuska" na własność, otaczać się subtelnym zapachem "Tuska". I to za zaledwie 69 pensów.
O co chodzi? O dezodorant o nazwie "Tusk". Za prawie funta każdy obywatel Wielkiej Brytanii może go kupić, czyli czarny, przypominający gaz pieprzowy dezodorant firmy "Firefly" (Świetlik). Takiego odkrycia dokonał internauta z Newcastle Upon Tyne.
Dezodorant ładnie pachnie, a informacja o nim musiał pójść szeroko w świat gdyż coraz szybciej znika ze sklepowych półek. Tak więc Polacy będący na emigracji muszą się śpieszyć jeśli chcą pachnieć "Tuskiem". W przeciwnym wypadku pozostaną im tylko "zwykłe" dezodoranty.

czwartek, grudnia 13, 2007

Przed Świętami :)

Tekst z dzisiejszego Leroy Merlin " osoba, ktora wlaczyla kilka tysiecy
stron kopiowania na firmowej kserokopiarce, proszona jest o bardzo pilny
kontakt z recepcja"

Zaburzenia rzeczywistości

Dziś człowiek może mieć poważne zaburzenia w racjonalnym odbiorze
rzeczywistości. Kiedy widzimy zbiegowisko na ulicy - nie jesteśmy w stanie
na pierwszy rzut oka określić, czy to wypadek, czy też kolejna promocja
...:))

Klienci

Dobrych 10 lat temu, opowiadano mi jakie są różnice pomiędzy polskim, a
niemieckim klientem. Polski klient, zrzucając karton mleka, natychmiast jest
opierdzielany przez sprzedawczynię, dostaje szmatę do ręki, ma sprzątnąć do
czysta i niezwłocznie za to mleko zapłacić. Ostatecznie można trafić na
gablotkę ("Co mi zrobisz jak mnie złapiesz"). Klient niemiecki w identycznej
sytuacji, zaczyna się awanturować, o umiejscowienie kartonu mleka w miejscu,
zagrażającym jego bezpieczeństwu i domagający się odszkodowania za
ewentualnie poplamione ubranie.
Parafrazując słynne (nie dotyczące rolników !) zdanie "chłop ze wsi wyjść
może, wieś z chłopa - nigdy", można spróbować napisać " Polak może wyjść z
socjalizmu, socjalizm z Polaka - nigdy" :)))

środa, grudnia 12, 2007

Bez usprawiedliwienia

Nie istnieje usprawiedliwienie, dla cynizmu, arogancji, chamstwa, czy
lekceważenia sprzedawcy. Awanturujący się klient, porusza się po wąskiej
kładce zastrzeżeń do problemu i zastrzeżeń do sprzedawcy. Klient, urągający
sytuacji, którego ponoszą nerwy - powinien spotkać się ze spokojem, pokorą i
odpowiednim przygotowaniem handlowca. Szczególnie w kwestii psychiki. Klient
nie urąga TEMU handlowcowi, ale sytuacji, zajściu, zdarzeniu. Ktoś mówił o
prof. Relidze, że w czasie operacji klnie jak szewc. Ale zawsze na
zdarzenie, przedmiot (zerwaną nić chirurgiczną) - nigdy na ludzi.

Arogancki kierowca w supermarkecie budowlanym. Rozliczający się z marketem -
jako oddzielna firma. Ale równocześnie jeżdzący na zlecenie klientów.
Sprawiający wrażenie, że mu nie zależy. To TY kliencie, masz okazać JAK
bardzo Ci na nim zależy. Kierowca rozjezdza walcem mozolnie wypracowywany
brand marketu. Na dodatek - nie bedac jego pracownikiem. Konkluzja ?
Zaangazowac outsourcing 10 dodatkowych kierowców. Wywiesić tablicę ogłoszeń
z kilkunastoma telefonami do współpracujących z marketem kierowców. Nic tak
firmy nie rozkręca jak rosnąca konkurencja. Ale "Pan Szofer" to arogant
nieświadomy. Najgorsi są ... ci świadomi.

Inny market. Sprzedawca z pełną świadomością jest cyniczny, chamski,
arogancki i jawnie okazuje lekceważenie wobec klienta. Klient według niego,
jest motłochem, ludzką masą, która przeszkadza w pracy (na czym polegającej
? ). Bezimiennym, głupim, zawracającym wiecznie dupę, poszukującym
odpowiedzi na głupie pytania. Wspomniane cechy dystryminują takiego
osobnika, jako sprzedawcę czegokolwiek. Niestety, często bywa tak, że
zgodnie z Syndromem Durowa (vide: Suworow, Żołnierze Wolności) - osobnik
bywa wykopywany na wyższe stanowiska. Kiedy dorwie się do władzy i zacznie
decydować o standardach - wspomniane cechy zaczną obowiązywać w całej
firmie.

Jaki szef - taka firma. Proste aż do bólu ...

poniedziałek, grudnia 10, 2007

Gazeta Bankowa/07.12.2007,

List do redakcji

Nie tylko Pekao przysporzyło jednak frustracji swoim klientom. Fuzja dała
się we znaki również pracownikom BPH. Aleksandra Wysocka, klientka BPH,
chciała zachować swój rachunek właśnie w BPH. Do oddziału banku udała się na
dwa dni przed upływem terminu składania deklaracji, czyli 28 listopada. Tak
opisuje tę wizytę:

- W jednym z krakowskich oddziałów tego banku pracownik odmówił mi przyjęcia
wniosku o zachowanie konta w BPH. Chciałam złożyć wniosek, ponieważ oddział,
w którym zakładałam kiedyś konto, po fuzji będzie należał do Pekao.
Pracownik banku odmówił mi przyjęcia dokumentu, ponieważ jego zdaniem było
już za późno na złożenie go w innym niż macierzysty oddział. "Nie zdążymy go
na czas przesłać" - tak odpowiedziała mi pani pracująca w banku. I tu ciąg
dalszy: "więc musi pani pojechać do swojego oddziału" (nadmienię, że jest on
w innej miejscowości, oddalonej o 30 km od Krakowa). Gdy wyraziłam swe
zdziwienie, że przecież są faksy i mejle, odpowiedź brzmiała "nie mamy
pewności, że faks nie zaginie, a mejl nie zostanie odczytany". I tak oto
bardzo chcąc zostać klientem banku, który ma być jednak w mniejszości po
fuzji, nie mogłam tego zrobić. Jestem tym faktem oburzona - w takim samym
natężeniu poziomem obsługi klienta jak i działalnością banku, który jest
dużą instytucją finansową, działającą w skali kraju. Bank opiera się w
obsłudze kont klienta na klasycznej poczcie, a nie na nowoczesnych formach
dostarczania informacji. Dodam, że nie jest to pierwsza tego typu wpadka
banku w stosunku do mnie. W tej sytuacji być może znalazło się więcej osób.
Nie zdziwi mnie więc jeśli BPH utraci wielu klientów - nie tylko jak widać z
powodu fuzji, lecz z powodu własnych działań, a raczej ich braku.

MAŁGORZATA ALICJA DUDEK

cytatowo

"Polska dzieli się na dwie grupy; pierwsza, która ma dekoder TV Trwam, i
druga, która ma dekoder zdrowego rozsądku".
Kuba Wojewódzki.

niedziela, grudnia 09, 2007

Błyskotliwa kariera słówka "zbyt"

Zbyt tu, zbyt tam - gdzie się nie obejrzysz, słyszysz o "zbywaniu" czegoś. Za czasów PRLu, karierę robiły nazwy typu "Polmozbyt" czy bardziej swojsko "Motozbyt". Dziś jeszcze trafają się "Metal-Zbyty" czy "Trans-Zbyty". W innych branżach np. "zbywa się " nieruchomości.  Mekka uczniów czyli serwis Sciga.pl zamieszcza nawet artykuł o robi zbytu w przedsiębiorstwie ...
 
" Służba zbytu odgrywa w przedsiębiorstwie produkcyjnym podstawową rolę, gdyż w warunkach gospodarki rynkowej producent często napotyka trudności w sprzedaży swych wyrobów wynikających z nasycenia rynku oraz konkurencji innych przedsiębiorstw. Wyprodukowane przez przedsiębiorstwo wyroby nie przynoszą żadnej korzyści producentowi, dopóki nie zostaną sprzedane, gdyż dopiero wówczas producent otrzymuje od odbiorców środki pieniężne, z których część przeznacza na pokrycie wydatków związanych ze swą działalnością gospodarczą, część zaś stanowi zysk przedsiębiorstwa."
 
Niezły zbyt ....
To słowo zawsze kojarzyło się z archaicznym robieniem dowcipów. Owszem - niemieckie pojęcie "der Absatz" to własnie oznacza, ale "zbywać" czy "pozbywać się " czegoś (lub kogoś :) oznaczało wyeliminowanie zbędnego, niepotrzebnego elementu. Firma nie "sprzedawała" produktów - ale się ich "pozbywała". Mamy bubel - zbywamy go. Brak przestrzeni na dialog z klientem - brak przestrzeni na wymiane informacji. "Zbywanie" oznaczało wciskanie małpie kitu ...
Nie "zbywajmy" już - "interaktywnie sprzedawajmy" :)
 

piątek, grudnia 07, 2007

Z porannego TVN24 :)

Do pewnego kantoru 7.12 rano, wpadl przebrany za Mikolaja osobnik. Zazadal pieniedzy i zabral ekspedientce kasetke. Po czym wybiegl ze sklepu. Ekspedientka zaczela go gonic z okrzykiem "łapać Mikołaja!!!"
 
Ciekawe, co by krzyczała w Haloween ?? :))

czwartek, grudnia 06, 2007

Suworow :)

 
Nadesłane :)
" Jeden z szefów sprzedaży po konfrontacji z możliwościami zwiekszania sprzedaży przez POSy uczciwie powiedział, że go to nie  interesuje bo tego rodzaju wzrosty prowadzą do dramatycznego podwyższania planów sprzedażowych, woli akcje które podnoszą sprzedaż o 5%, a nie o 200%."
 
Suworow jest nieśmiertelny :)

środa, grudnia 05, 2007

Generał broni i żołnierzy

"Nasi dowódcy mieli jeszcze wiele frontowych przyzwyczajeń. Sporo pili. A od
rosyjskich kolegów , nauczyli się, że nie wypada bratać się z prostymi
żołnierzami. Mnie bardziej odpowiadała armia w stylu generała Maczka.
Dowódca silny swoim autorytetem, który pociąga za sobą resztę, choćby w
najcięższy bój".

gen. Waldemar Skrzypczak
Źródło: Przekrój 48/3258 29-11-2007 str.32

wtorek, grudnia 04, 2007

Charaktery", nr 10/2002

" O podprogowym, medialnym modyfikowaniu postaw konsumenckich było głośno
już w latach 50. ubiegłego stulecia. Niejaki James Vicary ogłosił, iż
potrafi skutecznie zwiększyć sprzedaż prażonej kukurydzy i coca-coli,
wysyłając w trakcie emisji kinowego filmu milisekundowe - niewidoczne dla
gołego oka (poniżej progu świadomości) - komunikaty: "eat popcorn" oraz
"drink coke". Ówczesne media rozpisywały się o nastaniu nowej ery w
reklamie, o "podprogowym uwodzeniu". Zastępy naukowców, tych poważanych i
tych weekendowych, bezskutecznie starały się owe wyniki zreplikować
(ostatnio miało to miejsce w trakcie jednej z ogólnopolskich imprez
reklamowych). Okrutna prawda jest taka, że ów słynny eksperyment NIGDY nie
miał miejsca. Była to prawdziwie "niewidoczna reklama" - reklama, tyle że
nie popcornu i coli, lecz pana o nazwisku Vicary i jego agencji. Tylko w tym
sensie była to reklama skuteczna. I tak jak najpierw Vicary tropiony był
przez tłumy dziennikarzy, producentów, a nawet zaciekawione amerykańskie
służby specjalne, tak potem poszukiwały go hordy wierzycieli."
Dr Rafał Krzysztof Ohme

Ech, te procedury (cd)

Wesoły autobus dalej :)
 
>> Szanowny Panie,
>> Nie bardzo rozumiem wydźwięk Pana wiadomości. Podał Pan taki numer w
>> formularzu ( 0000)  wiec nie mogliśmy się skontaktować.
>> Nie prowadzimy komunikacji mailowej z klientami, kontaktujemy się
>> telefonicznie ( stąd prośba o podanie numeru kontaktowego, pod który
>> możemy
>> zadzwonić) po czym umawiamy na spotkanie z doradcą.
>> czekam więc na numer do Pana, i konsultan zadzwoni.

I odpowiedź:
 
> Szanowna Pani
> wydzwiek mojej wiadomosci jest jasny - wyslalem zgloszenie i oczekuje
> kontaktu. Mam nieoparte wrazenie, ze to "Expanderowi" powinno zalezec na pozyskaniu
> Klienta, a nie mnie na pozyskaniu jednego z wielu na rynku brokerow oferty
> funduszy inwestycyjnych ? Chyba, ze uwaza Pani inaczej ?
>
> Skoro zostal w formularzu numer nieprawidlowy, to bylo to mozliwe z 3
> powodow :
> a/ nastapila pomylka
> b/ klient nie ma dysponuje telefonem
> c/ klient oczekuje, ze kontakt z nim nastapi wylacznie droga elektroniczna
>
> Skoro "Expander" nie prowadzi komunikacji mailowej z Klientami - to jak sie
> nazywa to, co uprawiamy od kilkunastu minut ?
>
> Uproszcze moze Pani sprawe, aby administratorzy naszych systemow pocztowych
> przestali sie smiac ....
> Prosze umowic mnie na spotkanie z doradca w Gdyni, uzywajac poczty
> elektronicznej - i to wszystko.
> PS. W swoim formularzu, nie zaznaczyli Panstwo, ze nie obslugujecie Klientow
> nie posiadajacych telefonow.

Ech, wspaniałe procedury

Uwielbiam świadomie łamać procedury :) Podobnie jak uwielbiam zachowywać się pozastandardowo :))
Expander przygotował świetny formularz "pierwszego kontaktu" służący mu do zbudowania pakietu spotkań handlowych. Łanie przygotowany formularz, logiczne pytania - super.  Zarejestrowałem się - wysłałem. Z jedną drobnostką :) "Oszukałem" system przy podaniu numeru telefonu, wpisując "00000". Na "iksy" się nie dało :)

Za kilkanaście godzin otrzymuję maila o treści :

 

" Witam, w odpowiedzi na Pana wniosek przesłany internetem w sprawie spotkania z naszym doradcą, próbowaliśmy sie z Panem skontaktować, niestety bezskutecznie . Jeżeli nadal jest Pan zainteresowany skorzystaniem z naszych usług, proszę o kontakt na numer  infolinii 0-801 67 00 00 ,  badz na numer stacjonarny 22 488 71 71

Pozdrawiam,"
 
Hm... Czyżby nastąpiła próba kontaktu na numer "00000" ?
Dlaczego jestem od razu sprowadzany do parteru = "jeśli nadal jest Pan zainteresowany ... proszę o kontakt .... "
Czy nie można byłoby wymyśleć innej, bardziej eleganckiej formuły ? Ten komunikat można odczytać negatywnie.
 
Odpisałem :
 
"Witam
prosze mi wyjasnic - na czym polega beskutecznosc kontaktu z Panstwa strony ?
To pierwszy kontakt ze strony Expandera - w zwiazku z tym w jaki sposob probowali sie Panstwo ze mna kontaktowac wczesniej ?
Oczywiscie, jestem zainteresoway spotkaniem z doradca w Gdyni"
 
Odpowiedź nadeszła nieomalże błyskawicznie.
 
"Szanowny Panie,
W zgłoszeniu internetowym podał Pan zły numer kontaktowy a mianowicie 0000, stąd nie mogliśmy się z Panem skontaktować.
Jeśli sprawa jest dalej aktualna prosze podać numer poprawny, bądź skontaktować się z nami pod numerem 0801 67 00 00 lub 022 488 71 71.
Z poważaniem"
 
Czy napisałem wcześniej, że ktoś probował się kontaktować pod numerem "0000" .... ? (sic!)
Na dodatek nadal nieomalże NAKAZUJE się mi, wykonać telefon do infolinii.
 
Odpowiadam (muszę zamienić się w cynika, nie mam wyjścia)
 
Szanowna Pani
- w polskiej strefie numeracyjnej nie istnieje numer 0000, co oznacza, że próba kontaktowania się z tym numerem - ma pełne prawo zakończyć się niepowodzeniem
- inicjatywa kontaktu, powinna leżeć po stronie Expandera, jako firmy próbującej zaoferować swoje usługi. W związku z czym oczekuję na propozycję z Państwa strony
Sprawa jest aktualna i pilna, w związku z czym oczekuję, że podejmie Pani takie działania, które będą satysfakcjonujące dla obu stron.
Z poważaniem
 
Ciąg dalszy nastąpi :))
 
 
 

O co chodzi agencjom ?

Jednym ze słynnych sloganów reklamowych agencji brzmi: " jesteśmy jak
małżeństwo - drogi Kliencie. Na dobre i na złe. Musimy mówić sobie o
wszystkim. Musimy znać swoje potrzeby". Przez wiele lat wydawało mi się to
sensowne i rozsądne. Ale praktyka weryfikuje każde, nawet najbardziej
idealistyczne przekonania ... Agencja reklamowa w swojej pracy
niejednokrotnie skupia się przede wszystkim na maksymalizacji obrotów z tym
klientem. Co nie zawsze jest w 100% korzystne dla klienta. Według danych
Briefindexu ponad 80% firm czerpie swoją wiedzę głównie od agencji
reklamowych. Ale ... agencja nie zawsze gra w tej samej druzynie z
klientem - chociaz czasami wydaje sie, ze zaklada podobna koszulke :) Dla
wielu z nich zasadniczym celem jest maksymalizacja zysku. Jest on bardzo
łatwo osiągalny, przy tak "zadymionym" rynku marketing services w Polsce.
Gdzie wielki koncern FMCG nie może indywidualnie zamówić stojaka
reklamowego, bo ktoś podpisał na pare lat umowę z agencją reklamową, że
nawet najmniejszy deal będzie przechodził wyłącznie przez nią ...
Branża marketing services, generuje rocznie potężne obroty. Jest
jednocześnie trudna do opomiarowania - zarówno w ATL jak i BTL. W obszarze
ATL - rzeczywisty obraz burzy polityka rabatowa, a dane Starlink czy Expert
Monitor - dotyczą wartości nie uwzględniających rabatów. Rynek BTL jest
jeszcze bardziej nieuporządkowany. Ot, proste pytanie - jaką wartość na
rynek marketing services w obszarze poligraficznym ? Wymagałoby to
oddzielenia poszczególnych wartości usług już na poziomie np. drukarni.
Oczywiście - można szacować, ale margines błędu zawsze będzie tu wysoki.

Ostatnio znalazłem w sieci agencje, świadczącą usługi outsourcingowe z
zakresu marketingu. - Gabana z Poznania. Oczywiscie, trudno jest takiej
firmie pozycjonowac sie w swiadomosci klientow inaczej niz agencja reklamowa
:))) Ech, te stereotypy. Ale na pewno argumentem ( podobnie jak dla kazdej
firmy doradczej) - jest tutaj gra w tej samej druzynie z klientem. I za to
takim firmom sie placi. Ich standardem uslug - musi byc pelna niezaleznosc
od firm marketing services. A to dla wielu z nich moze byc trudne. Inaczej
stana sie posrednikiem, pomiedzy firma a zleceniobiorcami.

W wielu dzialach marketingu, klasycznym obrazkiem jest czystka dostawcow -
przy zmianie szefa marketingu. Przychodzi ze "swoja ekipa". I skad my to
znamy :))

Dziki Kamień nie wie co to marketing ;)

"Wildstein nie wie co to marketing!" - stwierdza Grzegorz Kiszluk na swoim blogu. I Zwraca sie do niego w sposób, który to na pewno Bronisław Wildstein nie znosi: "Panie redaktorze Wildstein, ja weteran marketingu w Polsce protestuję i apeluję! Warto wiedzieć o czym się mówi! Nie ma powodu, żeby obrażać (bez powodu) ludzi marketingu i reklamy. Może to Pan będzie pierwszym dziennikarzem w Polsce, który nauczy się takich pojęć jak marketing, marketing polityczny, reklama…?  

Dziś znowu dostało się marketingowi! Cóż on (ten biedny marketing) zawinił panu Bronisławowi Wildsteinowi? W programie „Skaner polityczny” w TWN24 wyżej wspomniany pan redaktor był łaskaw wykazać się niewiedzą i używając pojęcia „marketing polityczny” oraz przeciwstawiając „politykę” „marketingowi” usiłował zwalić winę nieudolnych i oszukańczych polityków na coś, co z uporem maniaka nazywał „marketingiem”…
Mam nadzieję, że pan Bronisław Wildstein posługując się innymi trudnymi pojęciami wie o czym mówi… "

W ostatnim zdaniu jednak Grzesiek przesadziłeś, Bronek to jeden z inteligentniejszych polskich redaktorów i zazwyczaj rozumie wiecej słów niż przeciętny dziennikarz. Na marketingu to on się jednak nie zna, ale czy to źle? Jak wreszcie daruje sobie skłonności do bycia prezesem tej czy innej instytucji, ta znajomość mu nie będzie w ogóle potrzebna. / Sylwester Latkowski / latkowski.com


http://kiszluk.blox.pl/2007/11/Red-Wildstein-nie-wie-co-to-marketing.html

Rewelacja :) Uśmiałem się jak norka :))) Gratulacje za ripostę

poniedziałek, grudnia 03, 2007

Wywiad z rzecznikiem wrocławskiego MPK:

Joanna Banas: Dlaczego pasażer tramwaju nie może przesiąść się z wagonu do wagonu?

Janusz Rajces, rzecznik wrocławskiego MPK: Może, tylko musi skasować drugi bilet.

JB: Jak to? Przecież nadal jedzie tym samym tramwajem i ma bilet.

JR: Regulamin przewozowy mówi wyraźnie: bilet jest ważny w tym wagonie, w którym został skasowany.

JB: Przepis przepisem, ale staram się zrozumieć jego sens. Tak naprawdę, dlaczego nie mogę zmienić wagonu?

JR: Przebiec na czerwonym też pani może, tylko że ryzykuje pani wypadkiem albo mandatem. A tutaj ryzykuje pani, że złapie ją kontroler.

JB: Ale przechodzenie na czerwonym jest niezgodne z prawem, a przesiadanie się z wagonu do wagonu nie.

JR: Jakby się ludzie tak przesiadali, to kontrolerom byłoby trudno pracować.

JB: Czyli wygoda kontrolerów ma być argumentem?

JR: Argumentem jest przepis. A poza tym, jeśli kupuje pani bilet na pociąg, to chociaż do Gdańska jedzie i o 15.30 i o 18.15, to pani ma bilet tylko na ten o 15.30.

JB: Przepraszam, ale tylko jeśli to miejscówka, a u nas jakoś w tramwajach ich nie ma.

JR: A po co w ogóle się przesiadać?

JB: Przecież są sytuacje, kiedy trzeba się przesiąść, na przykład, gdy w naszym wagonie jadą pijani, agresywni ludzie.

JR: O tak, uciec jest najprościej, a przecież trzeba zainterweniować.

JB: Szczególnie, gdy się jedzie na przykład z małym dzieckiem?

JR: Nie ma powodu, by zmieniać wagon. Można podejść do motorniczego, a on już wie, co robić.

JB: Ale przecież w drugim wagonie nie ma motorniczego…

JR: No właśnie, on przestrzega przepisu. Nie ma go w drugim wagonie, bo nie może przejść, gdyż też musiałby skasować bilet.

JB: To jak interweniować, jeśli jest się w drugim wagonie, w którym nie ma motorniczego?

JR: Przejść do pierwszego i skasować bilet…

JB: Skasować bilet?!

JR: Oczywiście. Przepis jest wyraźny.

JB: Czy motorniczy przejdzie do drugiego wagonu i interweniuje?

JR: Jeśli skasuje mu pani bilet, to tak.

JB: Ja mam kasować bilet za motorniczego?!

JR: Oczywiście, przecież mówiłem Pani, że motorniczy nie przechodzi, bo musiałby kasować bilet. Jeśli chce Pani interwencji, to musi Pani mieć dodatkowy bilet dla motorniczego, a najlepiej dwa, żeby mógł wrócić do pierwszego wagonu.

JB: A po co będzie jeszcze przechodził?

JR: Jak to po co? Ktoś musi kierować tramwajem!

JB: To nie może po prostu przejść jak człowiek?!

JR: Proszę Pani, przecież przepis wyraźnie mówi, że bez skasowania dodatkowego biletu nie można przechodzić… Poza tym motorniczy to nie jakiś człowiek, a motorniczy. To zasadnicza różnica!

JB: Wie Pan, to ja wolę zostać w tym pierwszym wagonie i nie interweniować?…

JR: No widzi Pani, od razu mówiłem: po co przechodzić i robić zamieszanie…

" Na polu bitwy o telewizor za 100 PLN
zginął 62-latek. Podobno każda rewolucja swoje dzieci pożera"

dygresja o promocjach ;)
Marcin Wilkowski

Biurko

Opis, na grupie dyskusyjnej jednego z menedżerów:

"Zawsze chętnie dostawie biurko wartościowej osobie"

niedziela, grudnia 02, 2007

Nie do uwierzenia

Tu sa mity :))))))))
-----------------------
W Rumi niedługo rozpocznie działalność kolejna galeria handlowa Grupy
Auchan. Wielkie otwarcie Portu Rumia Centrum Handlowego Auchan od początku
listopada wspierają kampania reklamowa prowadzona w mediach lokalnych oraz
liczne działania promocyjne.
Port Rumia Centrum Handlowe Auchan, której inwestorem jest Grupa Auchan,
swoją działalność rozpocznie wraz z nadejściem gorączki sezonu świątecznego.
Nowe centrum z blisko 100 sklepami w galerii handlowej będzie jednym z
największych w regionie Trójmiasta i jedynym w Rumi. W Porcie Rumia swoje
sklepy otworzą największe światowe marki, a także firmy lokalne i
regionalne. Ponadto zakupy będzie można zrobić w hipermarkecie Auchan oraz
markecie budowlano-dekoracyjnym Leroy Merlin. Otwarcie Portu Rumia poprzedza
intensywna kampania reklamowa, której tematem przewodnim jest poszukiwanie
skarbów ukrytych na terenie Rumi przez Kapitana Kidda - pirata, który według
legendy stworzonej na potrzeby promocji, zbłądził niegdyś na wodach Bałtyku.
Motywy te nawiązują do lokalizacji, nazwy oraz marynistycznego wystroju
centrum handlowego. Główne hasło kampanii "Port Rumia pełen skarbów!"
podkreśla bogatą ofertę handlową nowootwieranego obiektu.

A tu fakty :)))
-------------------

a/ planowano otwarcie centrum we wtorek. Otwarto je w czwartek.
b/ korek samochodow w kierunku Rumii zaczynal sie juz w Gdyni
c/ wytlumaczenie powodu zmiany terminu otwarcia (nieoficjalne) brzmialo: "bo
TAAK!" :) (cytat ciecia :))) */
d/ powodem rzeczywistym braku otwarcia, byl brak zezwolen
e/ ludzi, ktorzy przyjechali na otwarcie - nie wpuszczano nawet na parking
( w "Czeskim Snie" chociaz byla jakas impreza na poczatku :))))
f/ w czwartek (uwaga ! pierwszego dnia otwarcia !) - klienci, ktorzy
pojawili sie w celu zakupu towarow po promocyjnych cenach (z okazji
oczywiscie dnia otwarcia) dowiadywali sie ze te wielkie promocje owszem,
byly ... ale we wtorek ... :))))

Wysluchal, spisal i doniosl zyczliwie

Simon Tofield : revelacyjny kotek :)

sobota, grudnia 01, 2007

Pierwsza (podobno) polska reklama. Słynny "Prusakolep". Bardzo jestem ciekaw ówczesnych wyników sprzedaży i wpływu tej kampanii na rotację :)



Najbardziej zabawne w miedzykulturowych relacjach europejsko-azjatyckich, że MY IM wysylamy zyczenia na NASZE Boze Narodzenie, a ONI NAM wysylaja SWOJE zyczenia na ICH Nowy Rok :)

Stereotypy

Przez wiele lat zwyklo sie patrzec na marketing w kontekscie kosztowym. W zasadzie od samego poczatku - glownym celem marketingu bylo "wpierac sprzedaz" . Temu sluzyly poczatkowe narzedzia (reklama, sprzedaz osobista ect.) Dzis - to juz sie zmienilo. Dzis na marketing patrzy sie jak na kazda inna inwestycje, ktora ma zapewnic zwrot i korzysc dla inwestora. Cele marketingu rowniez zostaly zweryfikowane - sprzedaz stala sie wynikiem, skutkiem. Jednak obszar marketingu rozumiany jest dzis jako obszar zarzadzania rynkiem - w kontekscie rynkow istniejacych i potencjalnych. Rynki potencjalne, staja sie w swiecie hiperkonkurencji najbardziej lakomym kaskiem. To nas nieuchronnie zbliza do dywergencji, zarzadzania innowacjami oraz strategii dzialania a la BO.

Ech, Bangsy


Źródło: The Independent, Ciar Byrne/14.11.2007 08:00

Jego dzieła pojawiają się na murach Londynu, Bristolu i wielu innych miast jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
Choć jego partyzancka sztuka uliczna zyskała mu status jednego z najbardziej czczonych współczesnych artystów, tożsamość Banksy’ego w dużej mierze pozostaje tajemnicą.

Czy Banksy jest ważnym artystą?

Tak…

  • Rynek sztuki jest gotów hojnie płacić za jego prace. Najdroższy obraz, "Kosmiczna Dziewczynka i Ptak", sprzedano w kwietniu za 288 tysięcy funtów.
  • Jego prace wnoszą humor i eskapizm do naszego codziennego życia. Doceniła to Rada Miasta Bristol, obejmując niektóre z jego dzieł ochroną.
  • W niedawnym sondażu przeprowadzonym wśród osób między 18. a 25. rokiem życia Banksy zajął trzecie miejsce jako "ulubiony bohater świata sztuki", za Waltem Disneyem i Peterem Kayem.

Nie…

  • Dewastowanie prywatnej własności jest naruszeniem prawa, a Banksy może zachęcać innych, mniej utalentowanych naśladowców do przestępstwa.
  • Duża część jego prac jest nietrwała. W kwietniu ekipa sprzątająca zamalowała mural z Johnem Travoltą i Samuelem L. Jacksonem mierzącymi z bananów.
  • Doświadczony krytyk Brian Sewell stwierdził: "To kompletny pajac, a to co robi, nie ma nic wspólnego ze sztuką".


Cytaty, cytaty


- Jak mogłeś wszystko przegrać ? [C.Pazura]
- Ty wiesz, ile tam było do wygrania ? [J.Nowicki]
{Sztos}

Czyż to nie prawdziwa siła motywacji ? :)

Zaczytanie

Dążeniem ludzkości, była zawsze pełna komunikatywność. Internet jest tego najlepszym przykładem. Ale ważna jest nie tylko metoda. Treść jest chyba równie istotna. Tutaj od ery pomruków i pohukiwań, przeszliśmy do ery skrótu i obrazka. Do stanu, w którym lepiej coś pokazać niż opisać. Dziś Sienkiewicz, Mickiewicz czy Prus umarliby z głodu. "Ogniem i Mieczem" wydawca pociąłby na kilkudziesięciostronicową broszurkę, a "Lalkę" czytalibyśmy by w formie komiksu :))

Denerwujące chwyty i tricki

Po raz kolejny słyszę w tv sformułowanie "chwyt" marketingowy, "trick" marketingowy. Rzeczownik, który w swoim odniesieniu - jest deprecjonowany przez przymiotnik . Drażni mnie to. Po prostu szlag mnie trafia.

"Przyspawanie" słowka "marketingowy" buduje negatywną świadomość, złe postawy, bezpośrednie skojarzenia marketingu z grą, manipulacją, oszustwem, naciągactwem. Tricki mogą być karciane albo iluzjonistyczne. "Chwyty" najczęściej zarezerwowane są dla zapaśników czy judoków.

Dziś, gdy "marketing" staje się pozytywnym synonimem rozwoju firmy, zarządzania rynkiem, poszukiwania efektywnych sposobów budowania relacji z klientem (nie mylić z programami typu konkurs ...) - to trickowanie denerwuje. Ukazuje, jak niewielki jest poziom zrozumienia istoty marketingu przez ludzi (nie tylko w mediach). Jak wiele potrzeba, by uświadomić. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi kończy rocznie studia marketingowe. Groteska.